poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ludzkie ciało rozdarte pomiędzy nauką, sztuką, a etyką...

„The Human Body Exhibition” to wystawa, która budzi mieszane uczucia. Ludzkie ciała pozbawione skóry, spreparowane tak, że można wydobyć poszczególne tkanki i odkryć to, co na co dzień dostępne jest włącznie dla wybrańców medycyny. Kontrowersyjna czy edukacyjna? Postanowiłam przekonać się sama...


http://assets3.the-village.ru/assets/article_image-image/b1/ff/1319811/article_image-image-article.96a416d9-e902-44cf-8cf1-5f701740ce51.jpg

Ciało w zawieszeniu między życiem, a śmiercią


Wystawa mieści się w postindustrialnym klubie „Fabryka” na krakowskim Zabłociu. Wielkie płachty okalające każde z pomieszczeń mają barwę bakłażana. To subtelny kolor w porównaniu z czerwienią tętnic czy różowością odkrytych mięśni. W powietrzu unosi się atmosfera tajemniczości – sale przypominają ludzkie wnętrze.  Zupełnie jakby już od wejścia miały przygotować ludzi na wizualizację estetyki ciała, które znajduje się gdzieś na pograniczu życia i śmierci.  Punktowe światło kieruje wzrok tam, gdzie ciekawość zostanie zaspokojona...

Zaczyna się podróż przez świat poszczególnych układów – od kostnego, przez mięśniowy, nerwowy, wydzielania wewnętrznego, krążenia, oddechowy, pokarmowy, moczowy, rozrodczy, a skończywszy na budowie i rozwoju płodu. Gabloty mieszczą w sobie pojedyncze, spreparowane kości, organy lub struktury z dokładnym opisem oraz ciekawostkami na ich temat. Dodatkowo na fioletowych płachtach wiszą podświetlone komputerowe wizualizacje.
http://d.naszemiasto.pl/k/r/b3/02/5138f8796b882_o.jpg

Jednak w każdej z sal największą uwagę przykuwa preparat w postaci całego ludzkiego ciała, który spoczywa w konkretnej pozie, zupełnie jakby na moment zastygł w bezruchu. 

Każda instalacja jest dokładanie przemyślana: przykładowo gdy zwiedzamy salę z układem mięśniowym, preparat jest w pozie biegu, a każdy mięsień wyeksponowany tak, jak nastroszone, ptasie pióro,  z kolei gdy przechodzimy do układu nerwowego – preparat „czyta” książkę i możemy podziwiać jego odsłonięty mózg. Każdy z eksponatów został tak umocowany, by sprawiać wrażenie, że stoi samodzielnie – nie ma żadnych żyłek ani podpór. Dlatego najwięcej emocji wzbudził preparat, którego zdjęcie można zobaczyć poniżej:
http://sphotos-b.xx.fbcdn.net/hphotos-prn1/p480x480/540656_371590242949363_2071646483_n.jpg

W sumie wystawa przedstawia aż 200 eksponatów różnej wielkości.

Magia konserwacji

Każdemu nasuwa się pytanie: jak to możliwe, że preparaty zachowały swój kształt, kolor i nie uległy procesowi rozkładu?  Należy tu wspomnieć o budzącej dość mroczne skojarzenia postaci, jaką jest Gunter von Hagens - znany, jako „lekarz-śmierć”. Ten przerażający przydomek to efekt wieloletniej pracy patomorfologa nad techniką konserwacji i obróbki ludzkiego ciała zwanej plastynacją. Jego wystawy spreparowanych ciał ludzkich są znane na całym świecie i wiele krajów (w tym Polska) odmówiło ich ekspozycji. Chociaż wydawać by się mogło, że „The Human Body Exhibition” to jego dzieło, to jednak wystawa jedynie korzysta z jego techniki konserwacji ciała.
http://www.zimbio.com

Czym jest plastynacja?


Gdy udaje się uzyskać ciało, które stanie się plastynatem, należy działać szybko – na początek rozwarstwia się je tak, aby wyodrębnić określone układy i struktury. Następnie rozwarstwiony preparat trafia do acetonu, który usuwa wszystkie płyny. Później aceton zostaje zastąpiony polimerem silikonowym, który utrwala się w komorze próżniowej i wnika w preparat aż do poziomu komórkowego. Po utwardzeniu polimeru preparat może służyć do celów naukowych i edukacyjnych – jest bezwonny oraz lżejszy i delikatnie skurczony (ze względu na utratę wody).

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/30811/net-13311143.jpeg

Etyka, a nauka


Jedną z przyczyn budzących kontrowersje jest sposób pozyskania ciał. Niejednokrotnie wokół wystawy krążyły różne pogłoski, w tym i takie, że ciała pochodzą od chińskich więźniów skazanych na karę śmierci. Preparaty faktycznie pochodzą z Chin, jednak organizatorzy (czeska firma JVS Group) zapewnia, że każdy dawca wyraził pisemną zgodę, a preparaty będą użytkowane przez 5 lat i później trafią do rodzin po ich wcześniejszym spopieleniu. Nad bezpieczeństwem eksponatów czuwają studenci medycyny i ochrona – ekspozycja jest monitorowana i bezwzględnie zakazane jest dotykanie, fotografowanie oraz filmowanie preparatów.

Inną istotną kwestią jest poszanowanie ludzkiego ciała. Pod tym względem nie można mieć wątpliwości, że wystawa ma wymiar czysto edukacyjny - poza dokładnym, naukowym opisem preparatów, zwiedzaniu towarzyszą studenci medycyny, którzy charakteryzują każdy z preparatów, a także odpowiadają na zadawane pytania.
http://news.xinhuanet.com
Organizatorzy wyraźnie mówią o misji przedsięwzięcia – „to hołd i wyraz szacunku dla człowieczeństwa”, a także wyrażają nadzieję, że uczestnicy będą szanować i dbać o swoje ciało. Potwierdzeniem tych słów, jest ukazanie kontrastu między płucami palacza a tymi zdrowymi (parę metrów dalej znajduje się przezroczyste pudełko, gdzie palacz może zostawić swoje papierosy, co będzie pierwszym krokiem do rzucenia nałogu), wątroby zdrowej i marskiej, a także organów objętych różnymi nowotworami.

Wystawa uświadamia, jak niesamowitą, przemyślaną i złożoną maszynerią jest ludzkie ciało. Dla ateistów, to potwierdzenie teorii Darwina, dla wierzących – zachwyt nad Boskim kunsztem stworzenia.
http://25.media.tumblr.com/tumblr_l1phbb1hpU1qa1k9go1_500.jpg
Ja byłam zachwycona, ale jestem ciekawa czy Wy wybralibyście się na „The Human Body Exhibition”? Czy wystawa budzi w Was ciekawość, czy bardziej godzi w Wasze przekonania? Czy według Was prawdziwość eksponatów działa na korzyść wystawy, czy kontrowersje przyćmiewają jej edukacyjny cel? A może już byliście i zechcecie podzielić się wrażeniami?


sobota, 13 kwietnia 2013

Czy Tarzan jest jedynie postacią fikcyjną?

Zapewne nie ma osoby, która nie znałaby lub nie słyszała o filmach animowanych Walta Disney’a pt. „Tarzan” czy „Księga Dżungli”. 

http://dennisbroderick.com
W obu realizacjach (opartych na powieści Edgara Rice Burroughsa pt. „Tarzan wśród małp” oraz powieści Rudyarda Kiplinga „Księga dżungli”) główni bohaterowie, jako niemowlęta zostają przygarnięci przez dzikie zwierzęta – uczą się ich zwyczajów, języka, a ich cechy fizyczne oraz psychika dostosowują się do świata zwierząt i towarzyszących mu warunków. Lecz czy w tych fikcyjnych opowieściach jest choć ziarnko prawdy? 

Dzikus z Aveyron


Ok. 1800 roku na południu Francji została schwytana niezwykła istota. 
http://thefilmtemple.blogspot.com
Jak ogromne musiało być zdziwienie wieśniaków, gdy styczniowego poranka ujrzeli nagiego, około dwunastoletniego chłopca, którego całe ciało pokryte było bliznami? Chłopiec sprawiał wrażenie dzikusa i za wszelką cenę próbował uciec. Na nikogo nie zwracał uwagi i nie reagował na żadne słowa – uznano więc, że jest głuchoniemy. Prawdopodobnie przeżył żywiąc się korzonkami, żołędziami i surowymi kartoflami. Pewnym było, że musiał wychowywać się bez ludzi. 

Po serii badań i obserwacji w Paryżu stało się jasne, że chłopiec nie nadaje się do życia w społeczeństwie – gryzł i drapał każdego, kto stanął mu na drodze, miał spazmatyczne ruchy i nie okazywał żadnych uczuć swoim opiekunom. Podejrzewano, że jest upośledzony i umieszczono go w ośrodku dla głuchoniemych. Tam chłopcem zajął się lekarz, Jean Marc Itard, który nadał mu imię Wiktor. 
http://thefilmtemple.blogspot.com

Kiedy okazało się, że chłopiec nie jest ani niemy, ani głuchy, ani upośledzony, doktor postanowił dołożyć wszelkich starań, by poznać chłopca lepiej i zadbać o jego rozwój. 
Niestety w skutek braku znajomości podstawowych zachowań społecznych, nauka dzikiego chłopca nastręczała trudności. Mimo iż był człowiekiem, nie wiedział, jak współżyć z innymi ludźmi. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy Wiktor zmienił się w schludnego i opanowanego chłopca. 
mubi.com
Potrafił wypowiadać słowo „mleko” oraz zwrot „O, Boże!”, którym często posługiwała się gospodyni, pani Guerin, do której chłopiec 
http://www.imdb.com/title/tt0064285/
okazywał przywiązanie. Niestety na tym jego rozwój się zakończył i do końca życia nie nauczył się mówić. W skutek wczesnego 
zerwania związków z rodziną i społeczeństwem, Wiktor całkowicie zatracił zdolność imitacji i nie był w stanie przyjąć panujących społecznych zwyczajów i budować relacji. Zmarł w wieku 40 lat przebywając pod opieką gospodyni. W 1970 roku François Truffaut podjął się zekranizowania historii, nadając jej tytuł "Dzikie dziecko". 


Wychowani przez zwierzęta


Chłopiec z Aveyron to zaledwie jeden z wielu przypadków ludzi, którzy kształtowali się w odosobnieniu. O wiele ciekawsze jednak są te przypadki, gdzie rolę rodziców przejęły zwierzęta. Przegląd takich osobliwości można znaleźć tutaj:

Na szczególną uwagę zasługuje jednak ukraińska dziewczyna, Oksana Malaya, która mając 3 lata została porzucona przez rodziców alkoholików i znalazła schronienie w psiej budzie. Od tej pory wrosła w psią społeczność i po wielu latach odkryto zaniedbanie, które miało swoje przerażające konsekwencje – dziewczyna poruszała się jak na czterech łapach, szczekała i ujadała, chłeptała wodę, otrzepywała włosy tak, jak zwierzęta mokrą sierść. Okazało się, że również jej zmysł słuchu i węchu uległ znacznemu polepszeniu. Dzięki staraniom udało się nauczyć ją mówić, jednak było to możliwe dzięki umiejętnościom, które  nabyła do 3 roku życia, ponieważ dało się je odtworzyć. Więcej szczegółów tej historii przedstawia materiał filmowy:



Więcej również tutaj: O dzieciństwie w psiej budzie.

National Geographic Channel także zrealizował materiał o dzieciach wychowywanych przez zwierzęta. Zainteresowanym przedstawiam część pierwszą:



Specjaliści nie są zgodni, co do kwestii kształtowania ludzkiej osobowości – czy bardziej wpływają na nią geny czy rodzina/powiązania społeczne? 

Chciałabym zaprosić Was do dyskusji: Czy bardziej kieruje nami natura czy wychowanie? Czy o naszym człowieczeństwie stanowi przynależność do grupy? Czy gdyby oderwać ludzi od źródła kultury, to czy mogłoby się okazać, że kierujemy się wyłącznie pierwotnymi instynktami?

niedziela, 31 marca 2013

Czy doba może mieć 36 godzin?


http://desk.unita.it
23 maja 1989 roku w okolicach Carlsbadu w stanie Nowy Meksyk zakończono bardzo osobliwy eksperyment. Ochotniczką i „królikiem doświadczalnym” była Stefania Follini - licząca 27 lat dekoratorka wnętrz. Kobietę umieszczono na 130 dni w jaskini, która znajdowała się 9 metrów pod ziemią, bez dostępu światła słonecznego. Podziemne pomieszczenie o powierzchni ok. 21 m2 wykonane było z drewna i plastiku, a temperatura wewnątrz utrzymywana stale na poziomie 21 °C. 
Jedynym środkiem łączącym Stefanię ze światem zewnętrznym był komputer, na którym rejestrowała swoje procesy życiowe oraz wyniki testów fizycznych i psychicznych. Nie miała dostępu do zegara i była pozbawiona jakiejkolwiek możliwości mierzenia czasu. 

http://image.noelshack.com/fichiers/2013/06/1360509275-stefaniafollini.jpg

Co się okazało? W trakcie tego czteromiesięcznego eksperymentu, który zakładał badanie wpływu izolacji na rytmy organizmu, doszło do nietuzinkowego odkrycia. Otóż organizm Pani Follini całkowicie zmienił swój rytm biologiczny. Była na nogach ok. 20-25 godzin, a spała ok. 10 godzin. Zmianie uległy również jej przyzwyczajenia dotyczące posiłków – Stefania jadała rzadziej i w efekcie schudła 8 kg. Eksperyment wpłynął również na jej cykl menstruacyjny.  

www.greatthoughttreasury.com
Co najciekawsze, Stefania nie była świadoma, że spędziła pod ziemią aż 4 miesiące – w dniu wyjścia na powierzchnię była przekonana, że upłynęły zaledwie 2 i gdy naukowcy dzień wcześniej wysłali jej wiadomość o zakończeniu eksperymentu, dziwiła się, że chcą to zrobić tak szybko. Po wyjściu na powierzchnię ochotniczka znajdowała się w lekkiej depresji, chociaż pozytywnym skutkiem izolacji okazała się lepsza zdolność do koncentracji.  

O „rannych ptaszkach” i „nocnych Markach”

http://uccollege.edu.in
Przypadek Pani Follini obrazuje, w jakim stopniu naszym życiem kierują rytmy biologiczne. Są to bezustanne, rytmiczne zmiany temperatury ciała, ciśnienia krwi, fal mózgowych, poziomu energii, koncentracji, apetytu, produkcji hormonów, etc. Nie bez znaczenia są również warunki zewnętrzne – jednym z naturalnych regulatorów cyklu jest słońce, a nienaturalnym o podobnym działaniu – budzik. Jednak rytmy biologiczne bez względu na to czy są wzmacnianie czynnikami zewnętrznymi czy nie, cechują się stałością występowania i siłą.  Jednak czy faktycznie wpływają aż tak bardzo na nasze życie?

Niejednokrotnie słyszy się, że ktoś ze znajomych jest w stanie pracować dopiero późnym wieczorem, a ktoś inny potrafi zrywać się już o 5:00 rano, by siadać do nauki. Cóż, winę za taki wygląd sytuacji ponoszą właśnie cykle/zegary biologiczne.

freakingnews.com
U „rannych ptaszków”, które budzą się wcześnie pełne energii i gotowe do działania, temperatura ciała zaczyna rosnąć o 3:00 nad ranem – co skutkuje uzyskaniem najniższego i najwyższego poziomu energii wcześniej niż u innych osób.

Z kolei u „nocnych Marków” temperatura ciała zaczyna wzrastać dopiero ok. 9:00, co sprawia, że do południa są apatyczni i szczyt swoich możliwości osiągają późnym popołudniem lub wczesnym wieczorem.

Czy zatem 24 godzinna doba, to takie dobre rozwiązanie? Ciekawa jestem, czy i Wy odczuliście, że doba mogłaby mieć zupełnie inny wymiar godzin? 

sobota, 23 marca 2013

W pułapce pamięci...


Salomon Szereszewski był wyjątkowym reporterem jednej z moskiewskich gazet. Skąd ta niezwykłość? Wyobraźmy sobie taką sytuację –przełożony naszego bohatera każdego dnia podaje wytyczne, w tym mnóstwo informacji do sprawdzenia, m.in. nazwiska, adresy, a Szereszewski nigdy niczego nie notuje. Zawód dziennikarza opiera się nie tylko na zdolności docierania do źródeł ciekawych tematów, lecz także na umiejętności zapamiętywania oraz utrwalania ważnych informacji. 
http://www.cape-verde-holiday.com/
Stąd irytacja i oburzenie redaktora naczelnego były tak duże, że jego niesforny podwładny musiał się wytłumaczyć. I tutaj jest właśnie owa osobliwość, otóż... Salomon Szereszewski posiadał nieograniczoną pamięć - był w stanie słowo w słowo powtórzyć wszystkie wytyczne swojego szefa nie tylko z obecnego zebrania, lecz również z każdego poprzedniego, nie myląc się nawet w kolejności podawania informacji. Pikanterii dodał fakt, że Szereszewski był szczerze zdziwiony zaskoczeniem, które wywołał, bo do tej pory był święcie przekonany, że każdy posiada taką zdolność i nie mógł zrozumieć, dlaczego jego koledzy po fachu w ogóle sięgają po notatnik.

Nieograniczona pamięć Szereszewskiego była dla niego zarówno błogosławieństwem i przekleństwem. Gdy był poddawany eksperymentom pamięciowym przez psychologa Aleksandra Łurija (który opisał swojego osobliwego pacjenta w książce „O pamięci, która nie ma granic”), potrafił wyrecytować ponad 70 cyfrowe ciągi liczb zarówno w dobrej, jak i odwrotnej kolejności oraz podać „sąsiadów” dowolnej liczby w ciągu. Pojemność jego pamięci była nie tylko nieograniczona pod kątem ilości informacji, ale również pod względem czasu – nawet po 5, 10 czy 15 latach mógł bezbłędnie wyrecytować ciągi liczb podane przez Łurija oraz opisać pokój, w którym w danym dniu odbywały się eksperymenty lub ubiór psychologa.

http://imgix.8tracks.com/
Łurija odkrył tajemnicę tej osobliwej pamięci. Za każdym razem, gdy Szereszewski starał się coś zapamiętać, wszystkie jego zmysły mieszały się ze sobą – pamięć stawała się mieszanką obrazu, dźwięku, dotyku, smaku i zapachu. Takie zjawisko nazywa się synestezją, która jest „występowaniem wrażeń zmysłowych towarzyszących przy bodźcu działającym na jeden tylko zmysł” (jak podaje Słownik języka polskiego, wyd. PWN).

Jak to się odbywało w umyśle Szereszewskiego? Gdy miał zapamiętać długi ciąg cyfr, najpierw przekształcał cyfry w obrazy składające się z innych bodźców zmysłowych, a następnie umieszczał je wzdłuż wyobrażanego sobie szlaku w swoim umyśle. Aby powtórzyć daną sekwencję cyfr, musiał po prostu „przejść się” tym szlakiem. Ciekawostką jest fakt, że Szereszewski nie był w stanie wyrzucić ze swojej pamięci prawie żadnej informacji. Próbował technik analogicznych – wyobrażał sobie, że zapisuje niechciane informacje na kartce papieru, którą następnie spala lub że opuszcza zasłonę zapomnienia. Niestety wspomnienia nie chciały ulotnić się z dymem i dopiero po wielu ciężkich próbach był w stanie usunąć pewne informacje z pamięci.
http://childeofdarkness.deviantart.com/

Kilka ciekawostek związanych z osobliwością Szereszewskiego:
- jego nieograniczona pamięć nie szła w parze z wybitnym intelektem
- sprawiał wrażenie osoby niezdarnej, powolnej i nieśmiałej
- próbował wielu zawodów, lecz ostatecznie pozostał "zapamiętywaczem" (osobą pokazującą sztuczki pamięciowe publiczności)
- twierdził, że brzmienie pewnych słów zupełnie nie pasuje do ich znaczenia – przykładowo rosyjskie słowo „świnia” wydawało mu się zbyt ładne i eleganckie, podczas gdy np. słowo „khasser” w jidysz było idealne, ponieważ dawało mu wyobrażenie tłustego zwierzęcia, pokrytego obeschniętym błotem
- synestezja uniemożliwiała mu normalne funkcjonowanie – głos jednej osoby odbierał jako „kruchy i żółty”, innej zaś jako „płomień, z którego wystają włókna”, a pewnego dnia miał ochotę kupić sobie lody, lecz opryskliwa odpowiedź sprzedawczyni skutecznie obrzydziła mu apetyt (jej odpowiedź wyglądała jak „czarny popiół wydobywający się ust”)
- nie był w stanie rozpoznawać znanych mu osób, gdy do niego dzwoniły – tłumaczył to faktem, że za każdym razem ich głos brzmi inaczej, podobnie było w przypadku, gdy jakiś znajomy dokonał drobnej zmiany w swoim wyglądzie
- potrafił zapamiętywać skomplikowane wzory matematyczne, jednak zupełnie ich nie rozumiał
http://www.djelloulmarbrook.com/
- miał kłopoty z zapamiętywaniem pojęć abstrakcyjnych, takich jak „nieskończoność” czy „nicość”, ponieważ nie były one możliwe do przełożenia na obrazy
- nie był w stanie skupić całej swojej uwagi na podanym zagadnieniu – gdy ktoś koło niego kaszlnął, w jego głowie pojawiła się mgła zasłaniająca zapamiętywany materiał
- "Psychologia. Mózg, człowiek, świat”. Kosslyna i Rosenberga podpowiada taką anegdotkę: kiedyś przy odtwarzaniu ciągu słów pominął wyraz „jajko” – pomyłkę tłumaczył swoim błędnym wyobrażeniem - "Jak miałem zauważyć białe jajko pod białą ścianą?" Potem twierdził, że następnym razem postawiłby to jajko o wiele większe i w dodatku przy ścianie budynku i najlepiej przy latarni: "Nie umieszczam już rzeczy w nieoświetlonych miejscach (...) o wiele lepiej, kiedy w pobliżu jest jakieś źródło światła, ułatwiające ich znalezienie".
- nie był w stanie selekcjonować zagadnień, które chciał zapamiętać, co uniemożliwiało mu zwyczajną egzystencję – każde wrażenie trwało godzinami, sprawiając, że w jego pamięci powstawał ogromny zamęt, dlatego pod koniec swojego życia przebywał w szpitalu psychiatrycznym

Innym, lecz bardzo bliskim zagadnieniem jest pamięć fotograficzna (zwana również pamięcią ejdetyczną). Osoby posiadające taką zdolność, potrafią po „rzuceniu na coś okiem”, odtworzyć w swojej pamięci np. stronę tekstu, sytuacje czy wydarzenia z przeszłości. Podobno taką pamięcią obdarzony był Leonardo da Vinci – ponoć był w stanie narysować czyjś dokładny portret po zaledwie jednym spotkaniu. Inną znaną postacią o takiej zdolności był rzekomo Napoleon Bonaparte, który po rzuceniu okiem na mapę potrafił odtworzyć w pamięci każdy jej szczegół.

Jeśli wierzyć informatorom Wiedzy Bezużytecznej to:


niedziela, 17 marca 2013

Kobieta o 22 twarzach...

Kto by się spodziewał, że któregoś dnia gospodyni domowa ze stanu Wirginia omal nie udusi własnej córki. A co gorsza, nie będzie świadoma, jak do tego doszło...


Chris Sizemore cierpiała na nieznośne bóle głowy, które prowadziły do chwilowej utraty przytomności. Któregoś dnia, kiedy ocknęła się po takim ataku, uświadomiła sobie, że jej przypadłość może stanowić zagrożenie dla bliskich i postanowiła poddać się terapii. Lekarz prowadzący ze zdumieniem odkrył, że jego nieśmiała pacjentka z ostoi łagodności zmienia się w prawdziwie czarny charakter. 
Przymykała powieki, przyciskała dłonie do skroni, jakby poczuła gwałtowny ból i po chwili otwierała je, uśmiechając się beztrosko. Była już zupełnie inną osobą.

„Odezwała się dźwięcznym, nieznajomym głosem:
- Cześć doktorku! Nie uważasz, że biedaczka ma kłopoty? Może byś mnie poczęstował papierosem, doktorku?
- Kim jest ona?
- Ona? Eva White, oczywiście. Twoja wiecznie cierpiąca, świętoszkowata mała pacjentka.
- W takim razie, kim jesteś ty?
- Jak to, kim? Jestem Eva Black!”

Eva White i Eva Black były jedynie dwiema z 22 osobowości pani Sizemore. Jednocześnie jednak mogły współistnieć jedynie trzy, a kiedy „umierały” zastępowała je kolejna trójka. Niektóre, przeczuwając swój kres, pisały nawet testamenty...  Chris Sizemore była ostatnią z osobowości, tą prawdziwą, która ujawniła się pod koniec leczenia.
http://lolitasclassics.blogspot.com/

Przypadek ten nazywany jest zaburzeniem dysocjacyjnym osobowości. U pacjenta współistnieją przynajmniej dwie, zupełnie niezależne od siebie osobowości, które nie wiedzą o swoim istnieniu. Okazuje się, że w trakcie „przemiany” może zmienić się nie tylko tożsamość, pamięć, wspomnienia i cechy charakteru, ale także postrzeganie swojej płci, iloraz inteligencji, ciśnienie krwi, ostrość wzroku, preferencje seksualne czy występowanie alergii.

Dlaczego dochodzi do rozszczepienia jaźni na wielość osobowości? Chris Sizemore w swojej książce Jestem Ewą mówiła o swojej przypadłości, jako niezwykłym mechanizmie obronnym, który pozwalał jej radzić sobie z rzeczywistością. Jej liczne osobowości radziły sobie z problemami, z którymi ona sama nie dawała sobie rady.
http://lolitasclassics.blogspot.com/

Jak rodzi się ten wyjątkowy „mechanizm obronny”? Zwykle na skutek traumatycznych przeżyć oraz kryzysowych sytuacji przebytych w dzieciństwie, najczęściej powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności (przede wszystkim nadużyć seksualnych). Chris Sizemore, jako mała dziewczynka, była świadkiem śmiertelnego wypadku, a następnie dwóch bardzo poważnych, które nastąpiły w stosunkowo krótkim czasie (ok 3 miesięcy). Zaburzenie dysocjacyjne występuje bardzo rzadko i częściej diagnozowane jest u kobiet niż u mężczyzn.

Przypadek Chris Sizemore został zekranizowany i zainteresowani mogą zajrzeć tutaj, gdzie znajduje się pełna wersja filmu (początek 0:01:26):

Jako ciekawostkę ze szczyptą humoru (oraz fanom dr House'a) polecam również:


Świat osobliwości


Biuro Spraw Osobliwych to miejsce, w którym ciekawość spotyka się z odkryciem, gdzie pytania znajdują odpowiedzi, a kwestie rzadko poruszane w końcu ujrzą światło dzienne.

Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że świat osobliwości ma podwójne dno – mnóstwo niezwykłości jest w nas samych i w świecie, który nas otacza, lecz są i tacy, których wyjątkowość przytłacza do tego stopnia, że uważani są za ekscentryków na skalę ewenementu.

Czy można posiadać nieograniczoną pamięć? Czy można mieć więcej niż jedną osobowość? Czy można postrzegać muzykę przez pryzmat smaku, zapachu i koloru?

Na te i więcej pytań odpowiedź już wkrótce...